Fragment książki Okruchy
Jak zaczyna się ta historia? Przeczytaj fragment książki.
Widać było, że już niewiele dzieli ją od wybuchu. Kiedyś próbowałby ją udobruchać, wyciszyć, żeby tylko się nie wściekała. Wiedział, że powracanie do tego tematu nieodmiennie prowadzi do łez, a jej łzy zdecydowanie źle działały na jego psychikę. Teraz tylko wzruszył ramionami. Niewiele go to obchodziło. I ojciec, i nerwy matki. No dobra, może nie chciał, żeby się aż tak denerwowała. Ale to było silniejsze od niego – nie znosił, kiedy nim komenderowała i ona doskonale o tym wiedziała. Nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać o ojcu, a ona go prowokowała, więc sama była sobie winna. Spojrzał na małego. Ben siedział pochylony nad stołem i układał okruszki, których matka jeszcze nie sprzątnęła. Kajetan zauważył, że młodszy brat zagryza usta w ten swój zabawny sposób, starając się powstrzymać od płaczu. Jakoś teraz nie wyglądał zabawnie. Dlatego i tylko dlatego nie odpowiedział matce, jak bardzo ma to wszystko gdzieś i jak bardzo nienawidzi swojego ojca.
– Nie możesz przecież go ignorować – spróbowała jeszcze raz.
– Mogę.
– Kajtek!
– Daj spokój. On to robił z powodzeniem przez trzy ostatnie lata. Nie będę z nim rozmawiał. Koniec. Idę do siebie.
– Kajetan, zostań! Kajtek, jeszcze nie skończyłam! – Wchodząc do pokoju, usłyszał jeszcze trzask talerza rozbijającego się o posadzkę.
„I znowu nie będzie się odzywać ze trzy dni”, pomyślał z gorzką satysfakcją. Ta jednak szybko minęła. Wiedział, że najpóźniej jutro będzie przepraszał matkę. Nie mógł patrzeć, jak ona to wszystko przeżywa. Rzucił się na łóżko i zamknął oczy. Z dołu nie dochodziły już żadne dźwięki. Pomyślał, że albo matka się rozpłakała, albo udaje przed małym, że nic się nie stało. No i dobrze, bo nic się nie stało. Wrócił. Mam to w dupie. On ma nas w dupie, my go mamy w dupie. Koniec wyliczanki. Nie był w nastroju do roztrząsania po raz kolejny rodzinnych problemów. Leżał więc i nie myślał. Gapił się w sufit.
Kiedy był młodszy, lubił myśleć, że ojciec nie żyje. Godzinami wyobrażał sobie różne historie. Że zginął jak bohater, ratując kogoś spod kół samochodu albo jeszcze lepiej – na wojnie w jakiejś dramatycznej walce. Lepiej było nie mieć ojca, bo nie żyje, niż dlatego, że wyjechał i przez długie dni, tygodnie i miesiące nie okazywał im żadnego zainteresowania. Tak jakby ich rodzina nie istniała, nie miała dla niego żadnego znaczenia. Trudno mu było opłakiwać stratę takiego ojca. O wiele lepiej było uśmiercić go w głowie. Teraz już nie marzył o jego śmierci. Życzył mu jej z całego serca. I starał się o nim nie myśleć godzinami.
Więcej o książce: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4952439/okruchy